Osobiste

[RANDOM] Wiek to tylko liczba czyli Happy Birthday to Me :P

Cześć wszystkim! Tęskniliście? Wiem, że nie, ale nieważne, i tak wróciłam :P Już ostatnio Wam mówiłam, że cała moja uwaga ostatnio skupia się na załatwianiu papierologii na stypendium, w związku z czym w ogóle nie mam Weny na tłumaczenie czy pisanie notek dotyczących dram itp. (nie mówiąc już o tym, że nie mam czasu ich nawet oglądać). Ale że w ankiecie, którą kiedyś wstawiłam (i która nadal jest w panelu bocznym, zachęcam do głosowania) aż cztery osoby zaznaczyły, że lubią czytać moje randomowe notki z przemyśleniami, to pomyślałam, że właśnie dzisiaj jest taki dzień, kiedy mam ochotę napisać coś mniej związanego z Azją, a bardziej osobistego. Dlaczego? Cóż, może niektórzy wiedzieli wcześniej, inni pewnie domyślili się z tytułu, że obchodzę dzisiaj swoje urodziny.  Więc dzisiaj tematycznie, bo właśnie o wieku i o tym, czy jestem już stara czy może jednak jeszcze nie ;p I szansa dla tych, którzy mnie nie znają, by dowiedzieć się o mnie odrobinę więcej ;)

W sumie nie byłam pewna, co dokładnie chcę napisać, i chyba dalej do końca nie wiem, po prostu piszę i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Kto mnie zna, pewnie wie, że zawsze byłam osobą, która bardzo dużą wagę przywiązywała do wieku, zarówno swojego własnego, jak i osób dookoła. Pierwsza rzecz, jaką zapamiętywałam po zerknięciu na profil ulubionego idola, to właśnie jego data urodzenia. A daty urodzenia osób z rodziny czy najbliższych znajomych miałam wręcz wytatuowane w umyśle. Zawsze liczyłam różnicę wieku między sobą a kimś, zwracałam uwagę na to, czy ktoś jest młodszy czy starszy. Po co? Teraz już sama nie wiem, ale kiedyś to naprawdę miało to dla mnie znaczenie. Teraz nie ma. Teraz wiem, że wiek to tylko i wyłącznie liczba, a urodziny są po to, żeby mieć okazję do świętowania, a nie po to, żeby liczyć kolejne świeczki na torcie. Liczy się tort. Że jest pyszny. I że jak zdmuchuje się świeczki, to trzeba pomyśleć życzenie. I wierzyć, że się spełni. Tak, to jest ważne.

Znalazłam ostatnio list. List, który napisałam, mając dwadzieścia lat. Do siebie za pięć lat, czyli teraz. Mam dwadzieścia pięć lat i czytam to, co napisała dwudzestoletnia ja. I z jednej strony zazdroszczę tamtej Alex, że była taka pewna siebie i przekonana o tym, że może wszystko, ale z drugiej myślę, że to było jednak trochę naiwne. Wtedy byłam przekonana, że w wieku 25 lat będę już dorosła, skończę studia, będę miała dobrą pracę i być może ukochanego mężczyznę u swego boku (choć na to ostatnie chyba nawet wtedy specjalnie nie liczyłam, aż taka naiwna jednak nie byłam x’D). Wtedy byłam przekonana, że moje życie będzie proste, poukładane, szkoła, studia, praca, tak po prostu, co mogłoby się nie udać?

Praktycznie mając 25 lat, nadal nie skończyłam studiów, pracuję dorywczo, kiedy tylko mogę, ale wciąż nie mam żadnej stałej pracy, nadal nie znalazłam też miłości mojego życia. I generalnie to niektórym się już znudziło wypominanie mi tego, że jestem coraz starsza, a dalej nic w życiu nie osiągnęłam, za to wujkowie i ciotki, a także niektórzy znajomi wciąż przy każdej możliwej okazji przypominają mi, że latka lecą i że już czas znaleźć sobie męża, no i pracę, nie musi być taka, żebym ją lubiła, ważne, żeby była dobrze płatna, i że w ogóle muszę ogarnąć swoje życie, bo przecież stara już jestem. Otóż nie. Nie jestem stara, jestem nadal młoda i mogę robić ze swoim życiem, co mi się żywnie podoba. Kiedyś w sumie chciałam się dopasować do tego schematu, ale teraz nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Wszyscy inni w moim wieku już skończyli studia? Super, gratulacje! Wszyscy inni już są w związku? Również gratuluję, szczerze życzę szczęścia! :D Ktoś tam w moim wieku zrobił taaaaaką wielką karierę, super, widać, że ogarnięty człowiek, albo miał dużo szczęścia, niech mu się w przyszłości wiedzie jeszcze lepiej ;)

Kiedy patrzę teraz na oczekiwania innych i swoje własne sprzed kilku lat, chce mi się śmiać, bo właściwie nie udało mi się osiągnąć niczego, co „zaplanowałam” sobie na tych ostatnich pięć lat. Ale czy to źle? Miałam taki moment, gdy faktycznie było mi z tym źle. Z tym, że zostałam w tyle. Wszyscy moi znajomi ze szkoły pokończyli studia, poznajdowali pracę, założyli rodziny, a ja co? Nadal w punkcie wyjścia. Ale później uświadomiłam sobie, że właściwie to nie, zaszłam bardzo daleko, tyle, że nie prostą drogą, bo proste drogi są zbyt mainstreamowe. Ja mam swój labirynt i jeszcze nie wiem, co jest w jego centrum, ale na pewno coś naprawdę super, tyle że muszę trochę pobłądzić w życiu, żeby w końcu znaleźć właściwą drogę. A co zobaczę w trakcie tej drogi, czego się nauczę, kogo spotkam, to moje ;) Już teraz mam tyle rzeczy, o których mogę opowiadać, tyle wspaniałych ludzi, których poznałam, tyle doświadczeń, tyle wspomnień… Ludzie mówią, że jestem szalona, słyszę to co chwilę, dosłownie, za każdym razem, gdy podejmuję kolejne wyzwanie, gdy wpadam na kolejny genialny inaczej pomysł, który jakimś cudem udaje mi się zrealizować. Słyszałam, że jestem szalona, gdy zapisywałam się na drugi kierunek studiów, i gdy brałam udział w konkursie „Seeds for the Future”, teraz jestem szalona, bo składam podanie na stypendium i chcę się dalej uczyć zamiast iść do pracy. Jestem szalona, bo piszę polskie teksty do azjatyckich piosenek, jestem szalona, bo uczę się chińskiego, japońskiego i jeszcze informatyki, jestem szalona, bo jeżdżę na koncerty, festiwale i gdzie się tylko da, jestem szalona, bo robię tysiąc rzeczy, które przecież w ogóle do siebie nie pasują…. Jestem szalona? Tak, chyba tak, ale kocham ten stan. Więc jeśli ktoś mi powie, że jestem szalona, uznam to za komplement ;p

Trochę zeszłam z tematu chyba. Ale właściwie to sama nie wiem, jaki był temat. Generalnie chyba po prostu chodziło mi o to, że wiek nie ma znaczenia. Nie ma że w pewnym wieku coś wypada robić lub nie wypada, coś musze lub nie muszę, coś powinnam lub nie powinnam. Jestem szalona i czasem zachowuję się bardziej na 15 niż 25 lat, ale to w porządku. Mamy tyle lat, na ile się czujemy, więc proszę, nie pozwólcie na to by inni Wam wmówili (lub co gorzej Wy sobie sami), że jesteście na coś za starzy, albo za młodzi, albo że w tym wieku to już powinno się coś tam robić. Tak długo jak Wy robicie to, co lubicie i jakoś jesteście w stanie przetrwać w tym okrutnym świecie, to jest dobrze. Pamiętajcie kilka rzeczy: nigdy nie jest się za starym na spełnianie marzeń, na podejmowanie nowych wyzwań, na naukę nowych rzeczy. Jeśli zawsze chciałeś się nauczyć nowego języka, na co czekasz? Zapisz się na kurs albo znajdź lekcje w internecie. A może jakiś nowy sport? W końcu kto powiedział, że w wieku 50 lat nie można perfekcyjnie opanować sztuki łyżwiarstwa figurowego? Może nowy kierunek studiów? Z tego, co kojarzę, chyba nigdzie nie ma ograniczenia wiekowego. Albo może w końcu zabierzesz się za pisanie tej książki, którą zawsze chciałeś wydać? Nigdy nie jest się za starym na to, by zacząć wszystko od początku. Jeśli nie pasuje Ci to, jak teraz żyjesz, nie bój się zaryzykować i spróbować czegoś nowego, może się przeprowadzić, może zmienić pracę, na taką, która będzie sprawiać więcej satysfakcji? Nigdy nie jest się za starym na odrobinę szaleństwa. Jeśli czujesz, że chcesz coś zrobić, po prostu to zrób (oczywiście o ile nie zrani to nikogo innego), nawet jeśli nie wypada, ludzi może popatrzą na Ciebie dziwnie, może będą Cię obgadywać za plecami, ale co z tego, jeśli Tobie sprawi to przyjemność, to chyba najważniejsze?

Właściwie to chyba chciałam napisać więcej, rozwinąć myśl trochę bardziej, ale straciłam wątek, kiedy współlokatorka przyszła złożyć mi życzenia i jakoś się zagadałam i już sama nie wiem teraz, co miałam jeszcze napisać :’’) W każdym razie życzę Wam wszystkim, żebyście byli Forever Young i dlatego na koniec zapodaję nutę, która mi chodzi po głowie dzisiaj cały dzień. Enjoy! :D

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: