Osobiste

[PERSONAL] On-hold

Jej życie zdawało się zatrzymać w pewnym momencie.

Jak drama wrzucona do folderu on-hold w połowie sezonu.

Chcesz wiedzieć, co będzie dalej, ale z jakiegoś powodu nie możesz się zmusić lub po prostu nie masz możliwości, by obejrzeć kolejny odcinek.

Tak się właśnie czuła. Jakby jej życie utknęło w miejscu, w połowie historii.

Nie wiedziała, co mogłaby z tym faktem zrobić. Czuła, że powinna podjąć jakąś decyzję, ale właściwie nie wiedziała, jaki w ogóle ma wybór. Czekała na coś. Aż coś się wydarzy. Aż ktoś coś powie. Aż ktoś przytuli ją tak mocno, że cały ten dziwny ciężar tak po prostu spadnie z jej serca.

Jakby ktoś kliknął pauzę, jakby łzy zatrzymały się, szkląc jej oczy, lecz nie mogąc spłynąć. Jakby słowa zatrzymały się w połowie drogi do jej ust. Mimo że przecież mówiła. Mimo że żyła z dnia na dzień, codziennie chodziła na uczelnię, do sklepu, na spacer, a jednak miała wrażenie, że zatrzymała się w pół kroku, z jedną nogą uniesioną do góry.

Na początku próbowała sobie wmawiać, że to przez pogodę. Że jak tylko się ociepli, to i ona będzie miała więcej chęci do życia. Ale przyszła wiosna, zrobiło się ciepło, pojawiło się słońce, na które tyle czekała, a dookoła rozkwitły bzy, które kochała całym sercem. Fizycznie czuła się doskonale, dużo lepiej niż w czasie zimy. Jednak nawet słońce nie roztopiło tego, co ciążyło jej na sercu.

Najgorsze było to, że sama nie wiedziała, co to jest. Próbowała różnych sposobów, by się tego pozbyć. Zmuszała się do robienia pewnych rzeczy, w nadziei, że w końcu staną się dla niej rutyną, że będą tak naturalne, że nie będzie musiała się do nich zmuszać. Ale czas mijał, a ona nadal po prostu zmuszała się do robienia czegokolwiek. Rzeczy, które zawsze kochała, teraz nawet jej nie cieszyły. Mimo że głowę miała pełną historii, które aż prosiły się, by przelać je na papier, od miesięcy nie napisała ani jednego zdania. Mimo że w głowie tłumaczyła każdą piosenkę, której słuchała, przelanie tego na klawiaturę wydawało się już ponad jej siły. Zresztą ostatnio nawet muzyki nie mogła słuchać. Melodie, które zwykle dodawały jej otuchy, coraz częściej psuły jej humor. Bo przypominały jej o czymś. O czymś, czego nie miała, a czego teraz naprawdę bardzo potrzebowała.

A może bardziej kogoś?

Nieważne, jak bardzo wmawiała sobie i innym, że jest inaczej, tak naprawdę nigdy nie była osobą, która mogłaby żyć samotnie. Dlatego zawsze miała wokół siebie wianuszek dobrych znajomych i przynajmniej jedną przyjaciółkę, z którą mogłaby porozmawiać o wszystkim, tak całkiem całkiem o wszystkim. Jednak teraz brakowało jej tej jednej osoby. Tej jednej osoby, przy której mogłaby być najsłabszą wersją siebie, z którą mogłaby się upić, a potem wypłakać się jej na ramieniu, która powiedziałaby jej, że będzie dobrze i której naprawdę by uwierzyła. To nie tak, że była sama. Wciąż miała wokół siebie grono dobrych znajomych. Jednak nie na tyle dobrych, by mogła pozwolić sobie przy nich na słabość. A jeśli już z kimś była bliżej, to fizycznie wciąż był za daleko, nie była w stanie spotkać się z nim częściej niż raz na parę miesięcy. A ona potrzebowała mieć kogoś blisko. Zwłaszcza teraz.

Dużo podróżowała. Częstymi zmianami miejsca starała się zagłuszyć w sobie poczucie, iż nie pasuje do miasta, w którym żyła. Chciała się wydostać. Uciec. Gdziekolwiek, gdzie będzie w stanie znowu normalnie oddychać. Bo teraz się dusiła. Dusiła się powietrzem, które parę lat temu pomogło jej wyrównać oddech. Miasto, które kiedyś było dla niej ucieczką, teraz stało się pułapką. Potrzebowała zmiany. Teraz. Już. W tym momencie.

Tyle, że „już” nie mogła nic zrobić. Musiała poczekać. Poczekać, aż semestr się skończy.  Aż skończy się umowa najmu mieszkania. Aż otrzyma pewną informację, na którą czekała. Dopiero wtedy będzie mogła podjąć pewne decyzje. Dopiero wtedy będzie mogła ruszyć ze swoim życiem. Włączyć kolejny odcinek swojej dramy, by w końcu zobaczyć, co będzie dalej.

Tylko jak wytrzymać te dwa miesiące, które dzieliły ją od tego momentu? Jak zmusić się do tego, by jednak nie przespać tego czasu, by nie zmarnować szans, które mogłaby dostać w międzyczasie? Jak sprawić, by zatrzymane w oczach łzy w końcu spłynęły, zmywając z jej twarzy wszystkie wątpliwości? Jak zmusić się do powiedzenia słów, które jakby utknęły w jej gardle, sprawiając, że z każdym dniem oddychało się coraz ciężej? Kto mógłby jej wysłuchać? Kto mógłby otrzeć łzy, by obrazy znów nabrały ostrości? I zapewnić, że droga, którą wybrała, nie prowadzi do ślepego zaułka? Że postawienie kolejnego kroku ma jakiś sens…

Pierwszy raz w jej życiu zaczynała wątpić w siebie. W swoje umiejętności. We wszystko, w co zawsze bezgranicznie wierzyła. Wiedziała, że ostatecznie wszystkie decyzje będzie musiała podjąć sama. Po prostu… po prostu były takie dni, gdy chciała mieć kogoś, przed kim choć przez chwilę nie musiałaby udawać, że ma wszystko pod kontrolą. Bo tym razem nie miała. Bo udawanie silnej było męczące. Zbyt męczące. Ale co innego mogła zrobić, by nie martwić osób, na których jej zależało? Musiała być silna. Lub udawać silną. A jeśli udaje się wystarczająco długo, w końcu każde kłamstwo może stać się prawdą…

Prawda?….

Z jednej strony nie chciałam Wam tego pisać, nie chciałam Wam pokazywać tej wersji siebie, ale z drugiej… jednak musiałam to z siebie wyrzucić. Mam teraz w swoim życiu jakiś kryzys i naprawdę nie jestem pewna, kiedy uda mi się trochę ogarnąć i zacząć spełniać te wszystkie obietnice, które Wam złożyłam. Może za tydzień, może dopiero za dwa miesiące? Mam nadzieję, że jednak kiedy już przemogłam się, by coś napisać, to teraz będzie łatwiej. Zobaczymy. Mam nadzieję, że przez ten czas zostaniecie ze mną. Mimo wszystko.

Jeden komentarz

Leave a Reply to dziki roman (@lilcuteshit) Cancel reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: